Astrokot - astrolinks, czytanie, koty - Magda Zbyszewska

Astrokot
Na Ossę

Na Ossę
Niewątpliwie był to problem komunikacyjny. Problem spowodowany moimi talentami orientacyjnymi. Są one pono typowo kobiece i w moim przypadku się zgadza. A znam takie co to akurat się u nich nie zgadza.

Wracając do problemu, to wystąpił on na trasie Jesówka -> Ossa -> Jesówka. Nie na całej trasie, ale sporej części. Mapki z Googla wydrukowałam, a jakże.
Początkowo było łatwo. Łatwo przestało być tam gdzie się spodziewałam, czyli w Osuchowie. Na mapie były tam dwa zakręty, które zasadniczo nic prócz zamętu wnieść nie mogły i zrobiły to.
W Osuchowie napotkałam nadmiernie rozbudowany kościół i sporo kapliczek przydrożnych w związku z czym moja podejrzliwość wzrosła. Skręciłam niby w tym kierunku co trzeba, ale nie chciałam wcale jechać przez Bobrowce. Zaczęłam więc studiować moje mapki. Oczywiście, droga przez Bobrowce była niesłuszna. Zaczęłam się więc kręcić po Osuchowie i okolicach poznając przy okazji miejscowość o sympatycznej nazwie Wygonka. Z kręcenia się wynikało, że jedyna droga, która pasuje to jakiś taki nieoznakowany skręt nie wiadomo dokąd. Nie było innego wyjścia i rzeczywiście, wkrótce jechałam na Grzymkowice - na co liczyłam. Droga do Białej Rawskiej stała otworem i to właściwym.

W Białej Rawskiej znowu wykonałam rozpoznanie terenu, już nie tak intensywne jak w Osuchowie, i skręciwszy śmiało na Babsk, dotarłam do drogowskazu na Ossę. Myślałam, że jestem mocno spóźniona, ale tu zaskoczenie - przyjechałam o jeden dzień za wcześnie. Nie, nie, konferencja się właśnie zaczynała, tylko moje zgłoszenie udziału zostało odnotowane jako zgłoszenie od piątku. Ha! Może to oni, a może próbując zmniejszyć koszty coś w formularzu poprzestawiałam. Udział w wykładach wzięłam i torbę z gadżetami też. Gadżetem jest kubek, który mi się do niczego nie przyda. Wydrukowanej agendy wśród gadżetów nie było. Skutek tego był taki, że poszłam niepotrzebnie na prelekcję o SQLAlchemy zamiast na co innego.

Powrót był gorszy bo po ciemku. Nie dlatego, że nie widziałam co jest przed samochodem, ale dlatego, że nie widziałam co jest w samochodzie na prawym siedzeniu. Były tam owe pomocne mapki, które mogłam czytać tylko po zatrzymaniu się i zapaleniu światła. No i w Białej Rawskiej skręciłam źle, co szybko zauważyłam i skręciłam lepiej. To lepiej nie było jednak pozbawione pewnych wad, bo szybko się przekonałam, że jadę zanadto na południe. Jak się w tym zorientowałam - nie pamiętam. Pojechałam więc na czuja tak, żeby jakoś trafić bardziej na północ i... trafiłam na świetnie znany mi Osuchów, w którym oczywiście skręciłam dobrze, na Lutówkę. Od tego momentu wszystko wydawało mi się już proste.
Jechałam więc początkowo spokojnie, potem niespokojnie, wypatrując drogowskazu na Tarczyn. Z braku drogowskazu na Tarczyn, pojechałam na Grójec. Dokładnie nie wiedziałam gdzie jestem, ale byłam przekonana, że w Grójcu znajdę drogowskaz na Warszawę. Tak też się stało. Skręciłam na Warszawę, ale zniosło mnie na Kraków i Radom (jak?). Kraków to bym jeszcze zniosła, ale Radom kojarzy mi się z lumpenproletariatem, który spotykam w pociągach. Ja jadę do Zalesia, a oni do Radomia.
Pomyślałam sobie, że jest niedobrze, a tu droga prosta - żadnego odjazdu. W końcu się pojawił - na Warkę. Warka od razu spodobała mi się bardziej niż Radom, więc skręciłam i po chwili dano mi do wyboru Warkę lub Warszawę.

Dalszy ciąg trafiania przeprowadziłam bardzo ostrożnie i, nie korzystając z żadnego kuszącego skrótu, dojechałam bezpiecznie do Piaseczna i tak dalej. Najdziwniejsze, że to wszystko trwało zaledwie 1,5 godziny i to tylko dlatego, że maksymalnie jechałam 120, ze względu na rzężenie mojej Coyoty. Jakbym się tak nie ślimaczyła to powyższe zwiedzanie Mazowsza i okolic nie zajęłoby mi więcej niż 40 minut.

Po tej przydługiej jeździe mój kręgosłup domagał się kilku ćwiczeń, które Toto zniósł z filozoficznym spokojem. Widocznie uznał, że trochę poćwiczę, ale kolację i tak dam. I tak dałam.

Jak teraz patrzę na mapę, to brak Tarczyna wynikł z tego, że w Chudolipiu rzuciło mnie niespodziewanie na prawo. Widać w Chudolipiu zachowałam się tak jakbym była w Bartoszówce zapomniawszy o Tłumach i Lasku.

Piękny jest ten nasz kraj.
Wysłany przez: , date: 2016-10-13 00:07:30 , post nr: 22

Skomentuj