|
Rower - inauguracja Wczoraj nastąpiła właściwa inauguracja roweru. Jeździłam na nim już wcześniej, ale dopiero wczoraj posłużył jako środek transportu do stacji PKP. Czekał na mnie aż wrócę. Czekał i dzisiaj też. Jeszcze nikt go nie ukradł. Jak jestem w pracy to się niepokoję czy go ktoś nie kradnie. Musiałam jednak go użyć, bo skończyła mi się benzyna. Definitywnie, choć nie do końca. Jest jeszcze na dojechanie do tankowania, tylko że na tankowanie już nie mam - koty muszą jeść.
Potrzeba matką wynalazków - pod wpływem braku benzyny przypomniałam sobie, że mam taką linkę do zabezpieczania rowerów. Służyła do zamykania bramy, ale po ostatnim otwieraniu zamka przez pół godziny na deszczu zmieniłam ją na nową. Jednak nie wyrzuciłam i teraz jest jak znalazł. Doszłam do wniosku, że w najgorszym razie przyjdę do domu po jakiś przecinak (pół godziny na piechotę). Nie pomyślałam tylko, że jak będę przecinać zablokowaną linkę to mogą mnie wziąć za złodzieja rowerów. Póki co już dwa razy rower dał się odpiąć od stojaka, więc mnie nie aresztowali... jeszcze.
Acha, wczoraj wieczorem jak jechałam do domu, to słyszałam jakieś nieprzyjemne brzęczenie, którego nie było rano. Trochę mnie to martwiło, bo co prawda nie ukradli, ale coś mu chyba ktoś zrobił. Dzięki zapadającemu zmierzchowi nagle sobie uświadomiłam, że rano nie włączyłam dynama, bo było niepotrzebne, i dlatego nic nie brzęczało. Co za ulga! Boję się jednak o niego i zastanawiam, czy nie mam jakiejś rdzy w sprayu, żeby go trochę przypatynować. Chyba miałam kiedyś jakąś farbę w kolorze rudym. W porównaniu z rowerami, które parkują przy dworcu
wygląda naprawdę najlepiej, niestety. Wysłany przez: , date: 2012-08-29 22:04:00 , post nr: 7
|